No więc.. postanowiłam napisać kolejną jednorazówkę...
I dedykuję ją mojej przyjaciółce Żanecie....
Neta.... Dziękuję za to, że pomimo tego, że jestem walnięta nadal się ze mną przyjaźnisz, za to, że kiedy jestem smutna zawsze mnie pocieszasz i za to, że zawsze potrafisz mi dobrze doradzić, kiedy nie wiem co robić i za to, że jesteś taką zajebistą przyjaciółką xD
Nie wiem, co bym bez cb zrobiła....
Dzięki, że jesteś :*
Ps. napisałabym jeszcze coś, ale nie chcę przynudzać
Aaaa i jescze jedno... Nie zabijaj mnie za tą jednorazówkę :)
Zapraszam do czytania :)
*********************************************************************************
Nazywam się Żaneta, mam 20 lat. Jestem zielonooką blondynką, uwielbiającą spokój i ciszę.
Często odcinam się od świata i nie zwracam uwagi na to, co się dzieje wokół mnie. Kocham zwierzęta i przyrodę, dlatego codziennie chodzę na długie spacery do lasu. Tam jest zawsze tak cicho, spokojnie... Mogę tam przemyśleć różne sprawy i pobyć trochę sama, nie martwiąc się o to, czy ktoś mi przeszkodzi czy nie.
Tego dnia, tak samo jak zwykle, wybrałam się na spacer do lasu.
Jednak jakiś głos w mojej głowie mówił mi, żebym tam nie szła. Nie posłuchałam tego głosu i poszłam w moje ulubione miejsce.
To, co tam zobaczyłam, zwaliło mnie z nóg (nie dosłownie). Na mojej polanie było stado wilków. Było ich może z 20. Wszystkie były czarne jak noc. Prawie wszystkie. Spostrzegłam, że jedna z tych bestii miała jasne futro, w kolorze ciemnego złota.
Ta bestia o złotym futrze była niezwykła. Wpatrywałam się w nią z zachwytem. Tak pięknego zwierzęcia jeszcze nigdy nie widziałam.
Nagle złoty wilk spojrzał na mnie. Sparaliżował mnie strach. Bałam się, że podbiegnie do mnie i się na mnie rzuci.
Mineło kilka minut.
Bestia nadal się na mnie patrzyła. Odwróciłam wzrok. Mocno zacisnełam powieki i starałam się myśleć pozytywnie, ale nie udawało mi się to, gdyż moja wyobraźnia podsuwała mi same czarne scenariusze. Przed oczami przelatywały mi różne wspomnienia.
Bałam się. Cholernie się bałam.
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam jak czarne wilki okrążają złotego. Rzuciły się na niego.
Rozpoczeła się walka.
Wilki kłapały pyskami, obnażały swoje imponująco wielkie i ostre kły, warczały na siebie i pojedynkowały się na śmierć i życie.
Tę krwawą "bójkę" przerwał odgłos wystrzału.
Czarne wilki uciekły, a złoty leżałnieruchomo na środku "pola bitwy" czyli polany. Był ciężko ranny. Całe jego futro aż lepiło się od ciemnoczerwonej krwi.
Zrobiło mi się żal tego biednego zwierzęcia. Pokonując swój strach powoli zbliżyłam się do wilka.
Gdy byłam zaledwie trzy kroki od niego, poruszył się delikatnie i zaskomlał cicho.
Spojrzał na mnie tymi swoimi ogromnymi, zielonymi oczami. Były takie piękne... I ludzkie.
Nie było w nich agresji, złości, jaką zwykle widuje się w oczach dzikich zwierząt, gdy pojawiają się ludzie. Było w nich widać smutek, ból, cierpienie, niemą prośbę o pomoc.
To sprawiło, że przestałam się go bać. Podeszłam do niego tak blisko, jak tylko się dało i uklękłam.
Wyciągnełam rękę, która aż cała drżała ze zdenerwowania, i delikatnie dotknełam mokrego od krwi futra zwierzęcia.
Wilk ponownie zaskomlał.
Usłyszałam kolejny wystrzał i z lasu na polanę wyskoczyło kilku myśliwych.
- O! No proszę! Co my tu mamy? - powiedział jeden z nich, gapiąc się na ranną bestię, która w tej chwili wcale nie była groźna.
- Do mnie pan mówi?- warknełam, patrząc na tego kolesia i natychmiast się podniosłam.
- Ależ skąd!- zaprzeczył gwałtownie - A co taka piękna panienka jak ty tu robi? - wytrzeszczył na mnie gały.
- Na spacer przyszła - miałam złe przeczucia. Facet podszedł do wilka.- Co pan chce zrobić z tym wilkiem?
- Trzeba go będzie zabić - podszedł do zwierzęcia jescze bliżej.
- Nie! - krzyknełam - Nie ma mowy! Wilki są pod ochroną! Nie można ich zabijać! - zdenerwowałam się.
- To niby co chcesz z nim zrobić? Jest ranny. I tak zdechnie. Ja chcę tylko skrócić jego cierpienie.
- Oj, żebym ja nie skróciła twojego cierpienia - warknełam pod nosem tak, aby mnie nie usłyszał.
- Słyszałem..- popatrzył na mnie i zapytał: - A co ty mi niby mogłabyś zrobić? - zaśmiał się szyderczo.
- Chodźcie stąd, chłopaki! - krzyknął inny myśliwy - Zapolujemy gdzieś indziej! Gdzieś, gdzie nie ma tych porytych obrończyń praw zwierząt!
Pozostali myśliwi zaśmiali się i odeszli, został tylko ten z którym rozmawiałam.
- No co mi możesz zrobić?- zapytał ponownie, śmiejąc się szyderczo.
- To!- odpowiedziałam i kopnełam go w czułe miejsce. Chyba nawet dosyć mocno, bo aż upadł na kolana xD
- Wygrałaś..- jęknął, z trudem się podniósł i odszedł jęcząc i kulejąc.
Ponownie uklęknełam przy zwierzęciu.
Mogłabym przysiąc, że ten wilk patrzył na mnie z wdzięcznością!
Delikatnie go pogłaskałam.
Myślałam, że będzie na mnie warczał albo spróbuje mnie ugryźć, a on polizał mnie po ręce!
Wtedy podjełam decyzję, że wezmę go do domu i się nim zaopiekuję, dopóki jego rany się nie zagoją.
Wiedziałam, że to dosyć ryzykowne i niebezpieczne, ale co tam!
Nie mogłam zostawić go na pastwę losu.
Jakimś cudem dotransportowałam go do domu. Moja mama na jego widok zaczeła wrzeszczeć i zemdlała...
Ale ostatecznie zgodziła się, aby piękny, złoty, zielonooki wilk został u nas w domu.
*Kilka tygodni później*
Wilk, którego nazwałam Kendall, bo bardzo przypominał mi Kendalla Schmidta z ukochanego zespołu mojej przyjaciółki, wyzdrowiał. Po jego ranach nie było ani śladu. Bardzo go polubiłam. On mnie chyba też. Nie odstępował mniena krok, a ludzie się go bali.
Pewnego dnia poszłam na spacer, no a on oczywiście poszedł ze mną.
Usiadłam na mojej polanie i myślałam o tym, co zobaczyłam tu kilka tygodni temu.
Nagle za moimi plecami usłyszałam ciche warczenie. Powoli się odwróciłam i zamarłam.
Kilka metrów przede mną stał ogromny, czarny wilk. Kendall gdzieś zniknął.
Czarna bestia szykowała się do skoku. Chciała mnie zaatakować.
Odbiła się od ziemi i skoczyła, a z mojego gardła wydobył się przeraźliwy wrzask.
Ale czarny wilk nie dosięgnął mnie, gdyż coś z boku w niego uderzyło i powaliło na ziemie.
Kendall!
Mój, mogłam chyba tak powiedzieć, w końcu go wypuściłam, a on nie chciał ode mnie odejść, złoty, piękny wilk rzucił się na czarną bestię.
Walczyli zaciekle. Kendall został ranny, ale się nie poddawał. Obserwowałam to z zapartym tchem, bojąc się o mojego wilka.
Czarna bestia szykowała się do skoku, a jej wzrok utkwiony był z szyji przeciwnika.
Strach mnie sparaliżował. On chciał przegryźć tętnicę Kenda, tak by się wykrwawił.
Nie mogłam na to pozwolić.
Szybko rozglądnełam się dookoła i zobaczyłam dosyć dużą stertę kamieni.
Podbiegłam do nich i zaczełam nimi rzucać w czarną bestię. Dostała kilka razy w głowę i zawarczała na mnie, a gdy rzucałam dalej uciekła.
Popędziłam w stronę zielonookiego wilka. Chciał do mnie podejść, ale ledwo zrobił dwa kroki i upadł.
Błyskawicznie znalazłam się przy nim. Jego futro, tak samo jak kilka tygodnitemu, było całe mokre i pozlepiane od gęstej, ciemnoczerwonej krwi wypływającej z rany.
Uklęknełam bardzo blisko niego, a on położył mi swoją głowę na kolanach. Zaczełam go głaskać.
Zamknął oczy.
- Nie! Nie umieraj! Proszę...- z moich oczu zaczeły płynąć łzy. Spadały na zakrwawione futro zwierzęcia, które uratowało mi życie.
Wtedy coś sobie uświadomiłam.
Pokochałam tego wilka. Nie tak jak się kocha np. swojego psa, ale tak jak się kocha drugą osobę.
Czy to możliwe, żebym zakochała się w wilku?
Zauważyłam, że jego oddech robi się coraz płytszy i słabszy.
On umierał...
- Nie! Nie odchodź ode mnie! - w gardle pojwiła mi się ogromna gula, a łzy leciały mi po policzkach strumieniami.
- Kocham cię....- szepnełam i pocałowałam go w głowę. Mocno się do niego przytuliłam.
Nagle futro Kendalla zaczeło świecić, a on się lekko uniósł w górę.
Poderwałam się na równe nogi i cofnełam się o kilk kroków.
Swiecił się coraz mocniej, aż blask był tak silny, że zamknełam oczy, bo patrzenie na niego było bolesne dla moich źrenic.
Gdy po chwili otworzyłam oczy, mojego wilka nigdzie nie było.
Na trawie leżał jakiś chłopak. Blondyn, którego włosy miały prawie złotą barwę, ubrany w podarte ciuchy. Był ranny i cały we krwi.
- Niemożliwe...- podeszłam do chłopaka.
- Co jest niemożliwe? - usłyszałam za sobą czyjś głos. Odwróciłam się i ujrzałam kobietę w średniowiecznej sukni.
Podeszła do chłopaka, uklękła przy nim i ręką dotkneła jego rany, która natychmiast się zagoiła.
- Wszystko jest możliwe - powiedziała i... rozpłyneła się w powietrzu.
Stałam jak słup soli jeszcze przez kilka minut, dopóki on się nie obudził.
- Co jest? Gdzie ja jestem?- zapytał, rozglądając się dookoła.
- W lecie. Na polanie - odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie i na jego twarzy pojawił sie ogromny uśmiech.
Wstał i podszedł do mnie.
- Żaneta..- szepnął i położył mi dłoń na policzku.- Nie poznajesz mnie? To ja...
Popatrzyłam mu w oczy. Miał zielone, przepiękne oczy. Tak jak mój wilk. On miał takie same oczy jak Kendall. Nie, to niemożliwe...
- Kendall?- również szepnełam, patrząc w te jego cudowne oczy.
- Tak, to ja...- jego twarz rozpromienił jescze szerszy uśmiech.- Ja też cię kocham.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Odwzajemniłam jego pocałunek.
Wtedy na 100% byłam pewna, że to on. Kendall. Mój piękny wilk.
Teraz wiem, że cuda się zdażają, a magia istnieje...
Nigdy w to nie zwątpię...
Zawsze będe w to wierzyć...
The end
Eeeeeeeeeeeeee....( po 10 minutach)
OdpowiedzUsuńEmmmm.... (kolejne 10)
Doooobra ... ta jednorazówka była bardzo cieeekawa, ale cze cze....
Skoro wilk był Kendallem, a Kendall był sławny i wgl. To jakim cudem stał się wilkiem i jakim cudem był na polanie i i...
Kuźwa nie kapuje...
Mam za mały mózg żeby to zrozumieć...
Nie no bardzo mi się zpodobało i itp. itd. Ale ale .... jestem w tymczasowym szoku ze względu na to, że jeszcze nigdy nikt nie napisał tak.... nie wiem jak to powiedzieć chyba ciekawej i napisanej z taką... fantazją uwierz mi ja jestem dziwna i czasami rzeczy które gdzieś tam uważam za fajne dziwią mnie lub czasami (czasami) śmieszą(jak 1D).
Cóż podsumowując jednorazówka była... fajna, ale mój mózg rozumie to dopiero ok. 27 grudnia.
Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Pozdro ;**
P.s. zapraszam gabrielle-colins-i-btr.blogspot.com oraz fanka-love-btr.blogspot.com
No więc, aby ci to wyjaśnic spróbuje to jakoś streścić
Usuńeeeee.... nie wiem od czego zaczac...o już wiem!
Kendall z chłopakami śpiewli, ciężko harowali i wgl. Ich producent stwierdził, że należą im się wakacje. Na wakacje pojechali do Polski. Tam Kendall poszedł na spacer do lasu i spotkał kobietę (tą, która go potem uleczy). Zobaczył, że ona gada z wilkami. Ona, żeby nikomu nie powiedział o tym, co zobaczył, zamienia go w wilka. No i potem te wilki go atakują... itd.
Na koniec, gdy on już ma odchodzic z tego świata ta kobieta zamienia go z powrotem w człowieka i ulecza. Kendall wraca do zespołu. Lecą do LA, aby dalej pracować w studio. Kend zabiera ze sb Żanete, a potem bierze z nią ślub i żyją długo i szczęśliwie. I maja gromadke adoptowanych dzieci :)
Opisałabym to wszystko, ale troche za dużo by mi to zajeło, wiec to trochę skróciłam :)
Vivienne Maslow
Jeej... O.o jestem w szoku! Dziewczyno, jak ty mozesz, tak, tak... Tak cudownie pisac?! To poprostu genialne, piekne i wgl! Juz sie nie moge doczekac kolejnych rozdzialow i kolejnch jednorazowek!! Pozdrawiam i zapraszam go mnie!
OdpowiedzUsuńP.S. Zycze wszystkiego naj naj najlepszego, duzo zdrowia szzescia pomyslnosci i weny!! ;)
~Paula:*
Ojejku.... Jakie to piękne... Ja się popłakałam, w swoich myślach krzyczałam "Nie umieraj, nie możesz umrzeć"...
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że on żyje.... Kocham cię i pragnę więcej jednorazówek... ;*
A i jeszcze:
Wczoraj dodałam nowy rozdział na bloga po długiej nieobecności... Mam nadzieje, że wybaczysz mi oczekiwanie http://life-is-beautiful-but-difficult.blog.onet.pl/
Jakie to było... WSPANIAŁE!! Aż mi po prostu słów brak! Cholernie dobrze piszesz! I skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły na jednorazówki?! Są takie oryginalne! Aż się nie można doczekać następnych ;** Czekam na kolejną! ♥
OdpowiedzUsuń